Alina i Rolnik vel Rossi z Miejskiego Schroniska Dla Bezdomnych Zwierząt w Zielonej Górze
Ogłoszenie adopcji Rossiego znaleźliśmy na forum labradory.info, mając już szaloną przedstawicielkę rasy – Mirę. Postanowiliśmy zadzwonić 10 listopada 2014 roku do schroniska by wypytać o sytuację psa, a jednocześnie umówiliśmy się na spotkanie następnego dnia (pamiętny 11 listopada) by się poznać. Żeby sprawdzić jak Mira zareaguje, dzieci itd.
To, że mieszkaliśmy wtedy w Chojnicach na Pomorzu absolutnie nas nie zraziło, ot rodzinna wycieczka. Oczywiście wróciliśmy już z czarnuszkiem na pokładzie.
Wybraliśmy adopcję ponieważ schroniska są przepełnione, labradorami szczególnie. Na słodkiego pieska z hodowli zawsze są chętni, na adopcję – niekoniecznie – ciągle zbyt mało osób się decyduje. Adopcja nie była skomplikowana! Podpisanie dokumentów, zobowiązanie się do przeprowadzenia kastracji i rejestracji nr czip i gotowe.
Rossi szybko stał się Rolnikiem, zaaklimatyzował się z prędkością światła. Tuż po przekroczeniu progu wyłożył swoje słodkie kilogramy na kanapie i z uporem maniaka próbował rozweselić zazdrosną Mirę. Dwa dni walczyliśmy z jego „chucią”, trzeciego dnia odbyła się tzw. dejądryzacja. Po niespełna 7 dniach towarzystwo spało już razem wtulone w siebie. Potem zaczęły ginąć bombki, poduszki zdecydowały się wybuchać, a jedzenie znikać.
Kochamy tego wielkolaba za jego cierpliwość, łagodność, ale za „brojenie” to chyba jednak najbardziej . Za te wszystkie ukradzione karkówki, za rozgryzione koce, za oderwany rękaw od nowej kurtki, za zjedzone niezliczone ilości kapci, za wielkie piękne oczy, za tą „ciapowatość”! Za to jak się wtula z uporem maniaka, jak zaciesza pyszczysko kiedy już spadnę z krzesła i może się powygłupiać, za podgryzanie brzucha w stanach euforii i za to, że dzięki niemu nie mowy o nudzie!
Za samodzielność… żebyście widzieli jak on umiejętnie zrywa czereśnie prosto z drzewa:) Potem jabłka, gruszki, porzeczki. Nawet z rzodkiewkami daje radę, choć ulubionym przysmakiem nie są. Za ściąganie z blatu maselniczki. Za wyrywanie rąk na spacerze też, nigdy takiej kondycji nie miałam. Szczerze polecam adopcję każdemu, zawsze ją proponuję – wg mnie to najlepsze co może spotkać psa i człowieka. Taka relacja jest wyjątkowa, adoptowany psiak kocha całym sobą – na dowód moje siniaki na nogach np. !
Następny członek rodziny również będzie adoptowany! Nie widzimy innego rozwiązania. Nie wyobrażamy sobie już życia bez Rolnika, dzięki niemu między innymi wynieśliśmy się w końcu na wieś i jesteśmy „gospodarzami” swojego trawnika i ogrodu.