Dominika i jej Nika ze Stowarzyszenia Mopsy W Potrzebie
Dwa lata temu dowiedziałam się czym są pseudohodowle i w jaki sposób się tam traktuje zwierzęta. Od razu wiedziałam, że chcę uwolnić jedno maleństwo z tego miejsca. Zarejestrowałam się na forum jednej fundacji, żeby zrobić ankietę przed adopcyjną i przejść wizytę. Po pomyślnym przejściu obu wymagań pozostało mi zdecydowanie się na konkretnego psa.
Było ich sporo, żaden jednak nie powodował tego uczucia w sercu, które nazywam miłością od pierwszego wejrzenia. Poszukiwania trwały nadal, każdego dnia trafiały na forum nowe psy i pomimo tego, że każdy był cudowny nic nie czułam… W pewnym momencie myślałam, że przesadzam i do wszystkiego podchodzę zbyt emocjonalnie, że pewnie czegoś takiego się nie czuje oglądając psy na zdjęciach.
Ale któregoś dnia dziewczyna, która przeprowadzała u nas wizytę dała mi znać, że jest mops do adopcji w innej fundacji i jest w trakcie usuwania guza na brzuszku, a poza tym jest całkiem zdrowy. Powiedziała, że nazywa się Nika i ma 5 lat.
Od razu pędziłam do domu by zobaczyć tego malucha. To było jak fala… zobaczyłam ją i poczułam z sekundzie narastającą miłość! Błyskawicznie wypełniłam ankietę i pozostało oczekiwanie. Na Nikusię było ok. 10 chętnych ale ja wiedziałam, że będzie moja. Czułam to.
I udało się! Za kilka dni siedziałam w pociągu do Warszawy denerwując się jak na mnie zareaguje i czy nas pokocha. Pełna obaw czekałam na moment kiedy ją przytulę.
Wróciłyśmy do domu po kilku godzinach podróży. Powolutku się poznając. Pamiętam jak Pani, u której Nikusia była w domu tymczasowym powiedziała: „jak się u was położy na pleckach i pokaże brzuszek to znaczy, że czuje się u was dobrze”. U nas zrobiła tak już po kilku pierwszych godzinach.
Już po kilku dniach czuła się jak u siebie i przełamywała się do naszego dotyku. Oczywiście początkowo była strasznie wystraszona, ale jest to nieuniknione kiedy psy były bite i źle traktowane.
Pomimo tego, że adopcje wymagają odpowiednich procesów i mają swoje określone procedury uważam, że jest to najlepsza z możliwych opcji jeśli chce się mieć czworonoga. Nie jest to nic trudnego! Jeśli ktoś ma dobre intencje i wie czego chce to nic nie stanie na drodze do adopcji czworonoga.
Nie jestem w stanie wyszczególnić za co kocham najbardziej swojego psa. Bo kocham ją absolutnie za wszystko i nie wyobrażam sobie życia bez niej. A jak to przypadło na „mopsią mamę” bardzo mi się marzy, żeby powiększyć nasza rodzinkę o jeszcze jednego psiaka. Oczywiście z adopcji
Nikusia jest ze strasznego miejsca, przez guza na brzuszku miała trudności z chodzeniem. Nie wiem w jakich była warunkach, ale sądząc po tym w jakim była stanie gdy do nas trafiła, a wcześniej do domu tymczasowego – nie było to dobre miejsce… Psy w pseudohodowli są wykorzystywane jak maszynki do robienia szczeniaków. Przepraszam, za określenie ale jest jak najbardziej prawdziwe.
Kiedy my kupujemy psy „za darmo” lub „rasowe pieski za 500 zł” one siedzą w klatkach, głodne, brudne, opuszczone, pragnące miłości, samotne, chore i cierpiące. Ludzie nie mają pojęcia od kogo kupują psiaki. A kupując je, tylko nakręcamy ten brudny i bezlitosny biznes.
Adopcja to najlepsza rzecz jaka może spotkać zarówno psa jak i jego właściciela. Dajesz szansę psu/kotu na nowe, lepsze życie. Dajesz sobie szansę na poznanie miłości bezwarunkowej i poczucia spełnienia.
Co do mnie i Niki, ciągle sobie powtarzam, że byłyśmy sobie pisane.