Spacer z psem to więcej nerwów niż przyjemności? Pies wyprowadza Ciebie zamiast Ty jego? Jeśli codzienne spacery nie kojarzą ci się z miło spędzonym czasem i chętnie byś ich uniknął, koniecznie przeczytaj ten artykuł i dostosuj się do zasad spaceru!
Wyrywający się, szarpiący, ciągnący za sobą Pana pies to częsty widok na ulicach. Zamiast cieszyć się wspólnie spędzonym czasem na świeżym powietrzu i korzystać z uroków spaceru, staje się on przykrym obowiązkiem, którym to mamy ochotę obarczyć kogoś innego. Gdzie popełniamy błąd? Co możemy zrobić by to zmienić?
Większość właścicieli popełnia kolosalny błąd nie przywiązując wagi do paru istotnych rzeczy. Przede wszystkim powinniśmy przestrzegać zasad spaceru z psem. Nie powinien on ograniczać się jedynie do przechadzki, podczas której pies ma „wolną rękę (albo raczej łapę)” i robi co mu się żywnie podoba. Prawidłowo przeprowadzony spacer pogłębia więź między przewodnikiem a psem i niesie za sobą jeszcze wiele korzyści z których na co dzień nie zdajemy sobie sprawy. Jak powinien wyglądać idealny spacer, możesz dowiedzieć się klikając w poniższy artykuł:
Przestrzegając wspomnianych zasad, spacer z psem to czysta przyjemność. Gdyby nie nasze błędne postępowanie, większość problemów z którymi się zmagamy w ogóle nie miałaby miejsca. Komplikacje zaczynają się wtedy, kiedy wydaje nam się że „przewidujemy sytuację” i zaczynamy martwić się na zapas. Psy zachowują się adekwatnie do energii którą emanujemy. Jeśli będziemy nerwowi, przestraszeni czy zestresowani, takie właśnie emocje przekażemy naszemu pupilowi.
Przyjrzyjmy się tu dwóm sytuacjom, ukazującym błędy podczas spaceru z psem, z którymi często właściciele psów mają problem i postępują zupełnie odwrotnie aniżeli powinni.
1. Pies panikuje na widok innych zwierząt
Nasz pies unika kontaktów z innymi psami, panicznie się ich boi lub wdaje w „szczekaninę” z każdym napotkanym na drodze czworonogiem. Nasza reakcja jest więc następująca: idziemy z naszym Pimpusiem ulicą, zauważamy że zmierza w naszym kierunku zadowolony kundelek nieco większych rozmiarów od naszej psinki. Jeszcze zanim nasz malec go dostrzeże, bierzemy go na ręce by tylko „olbrzym z przeciwka” go nie dopadł, bo przecież mógłby coś naszemu Pimpusiowi zrobić. Podświadomie stresujemy się, nasz stan emocjonalny ulega zmianom automatycznie wyczuwalnym dla naszego Pimpka. Pimpuś wówczas dostaje od nas pewne sygnały i koduje sobie następujące informacje:
- pies na drodze = zagrożenie
- pan się stresuje
- pan nie ma nad nim kontroli
- nie jestem bezpieczny (nie ważne że wziąłeś go na ręce – woń stresu, którą u ciebie wyczuwa daje mu znać, że nie panujesz nad sytuacją)
Pimpuś chłonąc twoją energię jak gąbka, wchodzi w nerwowo-agresywny stan emocjonalny, odczuwając przy tym strach i konieczność zareagowania „Muszę pomóc Panu i sam podjąć atak”. Po czym zaczyna warczeć i szczekać na „potwora”, z którym to nawet sam Pan sobie nie radzi. Ty w tym momencie zaczynasz głaskać Pimpusia w celu uspokojenia go i, błędnie, podejmujesz się kolejnej czynności, którą Twój pies odczyta inaczej niż zamierzałeś. W jego oczach właśnie go nagrodziłeś za postawienie się temu „złemu”. Za obronienie was przed niebezpieczeństwem. Za agresywne zareagowanie, które tak na prawdę mogłoby wywołać agresję u drugiego, wcześniej spokojnego psa.
Gdy nie chcemy, by obcy pies zbliżał się do naszego, musimy sprawić by uszanował naszą przestrzeń i uniemożliwić mu dojście do naszego psa, poprzez stanowczą postawę i mowę ciała. Przede wszystkim jednak, powinniśmy zachować spokojno-asertywny stan emocjonalny. Psy nie mogą wyczuć w nas stresu czy poddenerwowania, gdyż taka właśnie energia momentalnie się im udziela i może sprowokować u nich ewentualny atak.
2. Pies atakuje wszystkie napotkane zwierzaki
Tym razem to nasz kochany pupilek jest postrachem całego osiedla. Nasz Atos, w domu łagodny jak baranek, zamienia się w bestię zaraz po przekroczeniu progu swojego domu...
Wychodząc z naszym psem na spacer, z góry boimy się że będzie atakował każdego napotkanego psa na drodze, lub rozglądał się ze zniecierpliwieniem za listonoszami, by – gdy tylko któregoś zauważy, rozszarpać niczym Reksio szynkę. Myślimy, że z naszego gagatka po prostu niezły zbój i nie wiadomo czy coś da się z tym zrobić, czy może taki jest i już. Błąd. To nie pies jest zły.
Musimy zdać sobie z czegoś sprawę. To, że pies reaguje tak a nie inaczej na określone sytuacje zależy OD NAS i OD NASZEGO NASTAWIENIA. Jeśli będziemy przestraszeni, bo nasz Atosek chce pożreć na spacerze wszystko co się rusza, to gdy tylko zauważymy na naszej drodze coś co przykuwa jego uwagę, spinamy się, napinamy smycz, denerwujemy się i chcemy czym prędzej zejść z drogi „istocie obcej”, Atosek wówczas odczytuje nasze sygnały w następujący sposób:
- coś pojawiło się na naszej drodze
- pan się boi (pies nie wie, że powodem zmiany twojego zachowania i twojego strachu jest on sam, myśli zatem, że obawiasz się właśnie „tego czegoś” co pojawiło się w zasięgu wzroku)
- zaczynam więc warczeć, szczekać, atakować by odstraszyć „tego złego”
- pan zaczyna krzyczeć – Atosku, przestaaaań proszę cięęę, no nie bądź taki, przestań już, zły pies, itp.
Atosek, kiedy znajduje się już w tym stanie „nie słyszy” naszych słów, gróźb czy próśb. Jedyne co w tym momencie do niego dociera to nasza mowa ciała, energia i stan emocjonalny, w którym się znajdujemy. Kiedy w końcu uda się odstraszyć obcego i znika on z naszego pola widzenia, pan się uspakaja i wszystko wraca do normy, piesio wesoło bryka sobie wokół pana, obwąchując ze starannością każdy centymetr kwadratowy chodnika. Do czasu… kiedy na naszej drodze znów ktoś się pojawi… Pan, przewidując już reakcję swojego psa, napina smycz, zmienia postawę ciała (swoją i przy okazji psa) po czym Atos dostaje sygnał: – Piesku, uwaga, ktoś na horyzoncie, trzeba się bronić, do atakuuuuuu!! I koło się zamyka.
Pan nie zdaje sobie sprawy, że właśnie takie sygnały przesyła swojemu pupilowi, za każdym razem kiedy tak się zachowuje. Na dodatek, jeśli naszym „wrogiem” z naprzeciwka również jest pies, napinając smycz naszego psa, zmieniamy jego postawę ciała na bardziej „napiętą” przez co ten drugi pies odbiera go jako potencjalnego agresora i z pierwotnie niezainteresowanego lub obojętnie nastawionego, zmienia również swoją postawę i dostosowuje się do potencjalnego zagrożenia, czyli twojego psa.
Zasada - nigdy nie trać kontroli!
Jeśli chcemy uniknąć takich sytuacji, nie możemy pozwolić sobie na stracenie kontroli, przede wszystkim nad sobą. Stanowczy, ale i spokojny i opanowany przewodnik daje psu poczucie bezpieczeństwa, dzięki któremu nie będzie on widział konieczności rzucania się na wszystko co napotka na swej drodze i przejęcia kontroli nad sytuacją.
Ale spokojnie. Nawet jeśli któryś z tych scenariuszy jest podobny do twojego przypadku i codzienne spacery zamiast przyjemnością stają się istną mordęgą, lub masz jakikolwiek inny problem ze swoim psem i zmagasz się już z tym od dłuższego czasu, nie musisz zamartwiać się, że już za późno by to zmienić. Matka Natura stoi po twojej stronie i jeśli odpowiednio ją wykorzystasz poradzisz sobie nawet z najtrudniejszym przypadkiem. Uśmiecha się tu do ciebie pierwsze psie prawo natury, a mianowicie: PSY ŻYJĄ CHWILĄ. Pies który np. pogryzł kogoś w przeszłości, nie jest żądną krwi bestią. Jeśli będziemy w stanie przekazać mu odpowiednią energię i nauczyć go jak zachowywać się w określonych sytuacjach, nie będzie miało wówczas żadnego znaczenia to, jaki był w przeszłości. Możemy zatem poradzić sobie z każdym, nawet tym najtrudniejszym przypadkiem, jeśli tylko poznamy nieco bardziej psią psychikę i odpowiednio wykorzystamy wiedzę na ten temat.
Co więc mamy robić kiedy scenariusz będzie miał się powtórzyć? Oprócz wcześniej wspomnianych rzeczy, bardzo ważne jest, by wychwycić złe zachowanie psa zanim ten zdąży się „nakręcić” i wejść w agresywno-bojowy czy strachliwy stan umysłu. Jeśli do tego dopuścimy, będzie już za późno by go z niego wyprowadzić. Musimy obserwować jego mowę ciała i gdy tylko zauważymy, że zaczyna skupiać się na ewentualnym „obiekcie ataku”, powinniśmy momentalnie wyprowadzić go z tego stanu, odwracając jego uwagę. Lekka korekta smyczą i np. wcześniej wyuczona komenda „fokus” wykonane w odpowiednim momencie, powinny wystarczyć by skutecznie wyprowadzić psa z nadpobudliwego stanu umysłu i skierować jego skupienie na nas. Kiedy uda się nam parę razy uniknąć niepoprawnego zachowania psa, ćwiczymy z nim coraz częściej, specjalnie prowokując sytuacje, które wcześniej wywoływały w nim niepożądane reakcje.
Uwaga!
Absolutnie nie powinniśmy próbować odwracać jego uwagi za pomocą np. smakołyków, ponieważ z perspektywy psa, nagradzamy stan umysłu, w którym się znajduje. Twierdzenie, iż w ten sposób sprawimy, że wówczas nasz pies obecność innych zacznie sobie pozytywnie kojarzyć – jest błędne. Nawet jeśli to odwróci chwilowo jego uwagę, psiurek radośnie przyjmie od nas smakołyk i wydaje się nam, że ta metoda jest strzałem w dziesiątkę, niestety nie niesie ona za sobą więcej, niż tylko chwilowych korzyści. Nie wprowadza psa w spokojny stan umysłu, nie pomaga w dojściu do równowagi, a co za tym idzie, nie rehabilituje go i nie oducza niepoprawnych zachowań. Jeśli będziemy proponować mu smakołyk w momencie, kiedy ten nie znajduje się w spokojnie uległym stanie umysłu, tylko wzmocnimy jego niepożądane zachowanie, zyskując przez to odwrotny efekt od oczekiwanego.
Twój pies, jest odbiciem Twojego stanu emocjonalnego. Jeśli zachowasz spokój i opanowanie, taką właśnie energię przekażesz swojemu psu. A gdy uda Ci się to osiągnąć, stworzycie razem wspaniały zrównoważony duet, pełen harmonii, stabilności i szczęścia.